… czyli w labiryncie Fauna 🙂
Tym razem rzecz będzie o typowo objazdowej wycieczce do Kotliny Kłodzkiej 🙂
Przyszedł długi weekend w listopadzie2013r. i trzeba było zagospodarować nadmiar wolnego czasu 🙂 w piątek wieczorem padł pomysł, żeby zrobić sobie typowo objazdową wycieczkę dla leniuchów po Kotlinie Kłodzkiej. Rano pobudka i wyjazd. Nawet nie musieliśmy pakować zbyt wielu rzeczy. W pracy ktoś poradził Marcinowi, żeby zatrzymać się w Radkowie a sam plan wycieczki postanowiliśmy opracować w trasie lub na miejscu.
[M] Zdzichu bardzo polecał mi Kotlinę Kłodzką i tereny wokół niej, a Piotrek w sumie przekonał mnie do jazdy tam samochodem, dojazd banalny i w miarę szybki. Do tego Kotlina ma smaczek w postaci prowadzonych tajnych projektów przez Trzecią Rzeszę i de facto kręcąc się po szlakach czuje się posmak tajemniczości 🙂 (albo sam sobie na wkręcałem)
Najpierw po drodze zatrzymaliśmy się w Kłodzku. Było przed 9:00 więc na zwiedzanie Twierdzy było jeszcze za wcześnie to zjedliśmy ze smakiem kanapki przygotowane na drogę i poszliśmy pozwiedzać okolicę. Obejrzeliśmy sobie Kościół Wniebowzięcia NMP a tuż obok trafiliśmy na wejście do podziemnej trasy turystycznej im. 1000-lecia Państwa Polskiego. Akurat wybiła 9:00 więc wyposażeni w bilety wstępu za 12zł rozpoczęliśmy interaktywną przygodę w podziemiach. Na trasie obejrzeliśmy sobie narzędzia wszelakich tortur, poczytaliśmy i posłuchaliśmy historii miasta i jego mieszkańców no i zrobiliśmy sobie kilka fotek 🙂 np. jak Marcin zasiadł do stołu w podziemnej karczmie 🙂 wyjście znajdowało się akurat tuż przy Twierdzy więc tam zaopatrzyliśmy się kolejne bilety tym razem za 18zł na zwiedzanie samej Twierdzy i tuneli minerskich. Tu już musieliśmy chwilę poczekać na przewodnika więc w międzyczasie wypiliśmy sobie kawę. Z bastionów górujących nad Kłodzkiem podziwialiśmy panoramę miasta oraz gór otaczających Ziemię Kłodzką będącą Turystycznym Hrabstwem Sudetów. Przewodnik opowiadał nam historie te odległe i nie tak dalekie, opisywał zwiedzającym specyfikę
służby wojskowej w minionych epokach przy okazji podziwiania manekinów w oryginalnym umundurowaniu, przedstawił również losy Twierdzy w czasie i po II wojnie światowej, wyczyny żołnierzy radzieckich, którzy tam stacjonowali oraz jej późniejszą funkcję magazynów dla spółdzielni zajmującej się przetwórstwem owoców.
[M] Muszę się wtrącić 😛 spółdzielnia ta produkowała wyborne wina z dodatkiem siarki 🙂 o czym również wspomniał przewodnik a Bożenka przemilczała 😛
Po tej części zwiedzania chętni a w tym i my przeszli do zwiedzania ponad kilometrowej trasy chodników kontrminerskich rozciągających się pod stokiem bojowym Twierdzy. Oczywiście przeszliśmy na czworaka również te mniej dostępne korytarze 🙂
[M] Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie spróbowali przeciskać się przez super wąskie korytarze gdzie musiałem miejscami zasuwać na czworaka 😛 zdecydowanie korytarze nie dla moich 193 cm wzrostu 🙂
Za drobną opłatą 2zł można było dodatkowo zwiedzić wystawę narzędzi tortur. Po zakończeniu zwiedzania w rączki dostały się nam ulotki opisujące różne inne atrakcje Kotliny Kłodzkiej i tak ruszyliśmy w kierunku Kletna, gdzie upatrzyliśmy sobie jaskinię Niedźwiedzią. Już po dojeździe na miejsce zdziwił nas mężczyzna, który zatrzymał nas i zaprosił na parking restauracji w klimacie motocyklowym Biker’s Choice oferując darmowy parking oraz ulotkę uprawniającą do zniżki przy zwiedzaniu Kopalni Uranu. Najpierw wybraliśmy się w kierunku jaskini Niedźwiedziej ale tam okazało się, że o wejście nie będzie tak łatwo. Biletów na ten dzień już nie było więc kupiliśmy sobie bilety na 11 listopada.
[M] Warto zapoznać się z godzinami wejść bo o ile pamiętam mają tak zwany „szewski poniedziałek” czyli w poniedziałki nieczynne.
Wracając uznaliśmy, że zwiedzimy przynajmniej Starą Kopalnię Uranu. Za bilet ze zniżką zapłaciliśmy po 12zł a na zwiedzanie z nami załapał się jeszcze dziadek z wnukami. Tutaj mieliśmy okazję poznać historię eksploatacji złóż fluorytu i uranu w kopalni, z bliska przyjrzeliśmy się sprzętowi używanemu w przy wydobyciu złóż a dzieciaki mogły sobie przeszukać zwiedzany korytarz w poszukiwaniu kolorowych kamyków 🙂
ja niestety byłam za stara i się nie załapałam 😛 ale przewodnik wspomniał, że część kamieni z kopalni posłużyła do budowy przydrożnych parkingów i że można tam znaleźć naprawdę ładne okazy 🙂 mi nie trzeba było dwa razy mówić 😛 znalazłam w samochodzie reklamówkę jednorazową po kanapkach i spokojnie z 2kg kamieni we wszystkich kolorach tęczy nazbierałam 🙂 Zwiedzanie skończyliśmy w porze obiadowej więc wstąpiliśmy do restauracji, przy której został samochód a tam ze smakiem zjedliśmy rosół „jak u mamy” i olbrzymią porcję placków po węgiersku 🙂 tak nam zasmakowało, że już wiedzieliśmy, gdzie zjemy obiad w poniedziałek po zwiedzaniu jaskini Niedźwiedziej.
Do Radkowa dojechaliśmy już wieczorem. Nie mieliśmy zarezerwowanego żadnego miejsca na nocleg ale przy drodze znaleźliśmy tablicę informacyjną a po niej trafiliśmy do Domu Skalnica, gdzie bez problemu mimo długiego weekendu dostaliśmy przytulny pokój na poddaszu. Coś na kolację, pyszne ciasto ananasowe i dobre wino kupiliśmy w sklepie przy rynku w Radkowie, nie mieliśmy tylko świec ale wieczór i tak spędziliśmy przyjemnie planując niedzielne wojaże w rejonie Szczelińca Wielkiego. Szczeliniec położony jest na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, należy on do Korony Gór Polski i jest jedną z największych atrakcji turystycznych Sudetów. Mapy jeszcze nie mieliśmy więc początek interesującej nas trasy znaleźliśmy sobie na podstawie informacji znalezionych w internecie i na forach.
[M] Z tą mapą nie do końca, bo mapę mieliśmy ale w domu 🙂 za to zabraliśmy ze sobą mapę Tatr Zachodnich, patrząc w skali galaktyki to nie ma żadnego znaczenia 🙂
Początek trasy biegł z miejscowości Borek niedaleko zalewu Radkowskiego, szliśmy wzdłuż rzeki do wodospadu Pośny, gdzie znaleźliśmy ciekawe pozostałości budowli z kamienia i za chiny ludowe nie mogłam sobie wymyślić co to mogło być, dopiero po powrocie gdzieś na forach wygrzebałam informacje, że kiedyś znajdowała się tam kamienna fontanna i skarbonka i było to romantyczne miejsce schadzek 🙂 idąc dalej szlakiem żółtym doszliśmy do miejscowości Pasterka, gdzie w schronisku zjedliśmy śniadanie i zaopatrzyliśmy się w mapę a później poszliśmy szlakiem żółtym do Szczelińca skąd po zwiedzeniu labiryntu skał wróciliśmy szlakiem niebieskim.
Niestety w Szczelińcu już trafiliśmy na tłumy turystów a klucząc po labiryncie między skałami co chwilę trafialiśmy na zwiedzających określanych przez Marcina mianem „hamulec do Unii”:P tj. osoby, które zatrzymują się w najmniej oczekiwanym momencie, na które można przypadkiem wpaść bo postanowiły nagle zrobić ciekawe zdjęcie :p
[M] Bożenka po macoszemu potraktowała Wielki Szczeliniec, mnogość skał i ich podobieństwo do zwierząt, do tego przeciskanie się przez wąskie szczeliny i widoki z tarasów rekompensowały tłumy turystów, czas tam spędzony mija bardzo szybko i przyjemnie. Dodać trzeba, że to okres grubo po sezonie w wakacje tam musi być masakra i w sezonie wejście jest płatne.
Po powrocie do Radkowa zjedliśmy jakąś zapiekaną potrawę w restauracji przy rynku i wróciliśmy do Domu Skalnica 🙂 mieliśmy jeszcze zapas dobrego ciasta ananasowego do kawy więc nie żałowaliśmy sobie słodkości 😛 W poniedziałek z samego rana ruszyliśmy do Kletna, żeby zdążyć na zarezerwowane wejście do Jaskini Niedźwiedziej. Auto oczywiście zaparkowaliśmy w tym samym miejscu co poprzednio.
[M] Parking pod Bikre`s Choice jest bezpłatny za to parking PTTK-u dalej jak najbardziej płatny z zapchanymi ubikacjami w cenie 🙂
Trasa pod jaskinię poszła nam jeszcze sprawniej niż poprzednio i jak tylko zebrała się grupa weszliśmy do środka. Jaskinia została odkryta przypadkiem w 1966r a podczas jej eksploracji odkrywano coraz to nowe sale w tym ostatnią
ogromną ponad 100-tu metrową nazwaną salą Mastodonta odkryto w maju 2012r.Zwiedzaniu oprócz opowieści o historii jaskini towarzyszyły pokazy iluminacji świetlnych na ścianach co bardziej okazałych sal, którym towarzyszyła dodająca klimatu muzyka 🙂 no i oczywiście zobaczyliśmy małego gacka, nocka czy też innego małego potworka wampirka 😛w środku troszkę zmarzłam ale jaskinia naprawdę była bardzo imponująca. Od jaskini mieliśmy tylko 1,5 godziny trasy na Śnieżnik ale z lenistwa nie poszliśmy, uznaliśmy, że w Kotlinie Kłodzkiej mamy jeszcze tyle kopalni i innych atrakcji do zwiedzenia, że na pewno tu wrócimy a Śnieżnik też zaczeka 🙂 poza tym czekał na nas pyszny rosołek i placki po węgiersku w restauracji Biker’s Choice no i długa trasa do domu 🙂
Polecamy:
Podziemną Trasę Turystyczną w Kłodzku