czyli koty, koty wszędzie koty
Buszując w internecie trafiłem na informację, iż parę kilometrów za naszą południową granicą w mieście Ostrawa zaadoptowano tereny poprzemysłowe, robiąc z nich świetne muzeum techniki. Miejsce dla nas, jako fanów urbexa i nowinek technicznych, wręcz stworzone, do tego Ostrawa jakieś 60 km od nas, plus jeździ tam czeska kolej Leoexpress bezpośrednio z Pszczyny 🙂
Sobota rano ruszamy na dworzec i jak to było już kilka razy, czeskie koleje zawożą nas szybko i sprawnie na główny dworzec kolejowy w Ostrawie. Sam dworzec wielki a z kładki nad torami można podziwiać industrialny krajobraz z obłokami wydobywającej się pary wodnej z kolektorów elektrowni (tak mi się wydaje), na tle idealnie niebieskiego nieba wygląda to niesamowicie.
Ruszamy do centrum, po drodze mijając nasz pierwszy hotel Maxi Simek z którym mamy trochę perypetii ale o tym później, po drodze wpadamy do informacji turystycznej, gdzie sympatyczna dziewczyna sprzedaje nam bilet 24h za 80 koron informując, że przez weekend na takim bilecie mogą jeździć dwie osoby, a dokładnie to cztery, dwie dorosłe i dwoje dzieci. Fajna sprawa, do tego na pytanie czy mówić po polsku czy angielsku, od razu pada odpowiedź – po polsku, czad bracia Słowianie roxx (w tym przypadku siostry).
Mijamy po drodze szyb kopalni Dul Jindrich ogrodzony murem, można tylko zerknąć przez okienko w bramie, fajne miejsce pewnie jakoś da się dostać do środka ale nie ryzykujemy „pokuty”, gdy złapie nas policja.
Za to kawałek dalej znajdujemy coś ekstra, kawiarnia z kotami 🙂 koty widać przez szybę, czad. Otwierają o 14:00 więc to nasze „must see” w dniu dzisiejszym, ale na razie naszym targetem jest Wieża Ostrawskiego Ratusza.
Żeby było trudniej to najpierw kierujemy się do starego ratusza, bo nazwa była podobna na mapie 🙂 z tym, że wieży tam nie ma, ale nie ma tego złego, udało nam się trafić bankomat (bank KB bierze prowizję z Revoluta, nie informując o tym – więc nie polecamy). O 9:00 wszystkie restauracje pozamykane a w brzuchu odzywa się mały głód na szczęście na placu ratuszowym jest KFC więc śmigamy na śniadanie 😛
Ruszamy dalej; przed Nowym Ratuszem stoi fontanna z „ufokiem z lulkiem na wierzchu” to tylko moja wolna interpretacja rzeźby, bo naprawdę „ufokiem” tym jest Ikar i za cholerę bym się nie domyślił kto to gdyby nie Google. Przed nami góruje 73 metrowa wieża, na którą się wybieramy, sam budynek ratusza robi bardzo pozytywne wrażenie, lampy w kryształowych kloszach, wielkie pomieszczenia i szybka winda na górę 🙂 Uszczupleni o 60 koron ruszamy drugą windą na taras widokowy, gdzie rozpościera się panorama Ostrawy. Moim zdaniem jedno z najlepszych miejsc widokowych. W oddali widzimy Bolt Tower i tereny przemysłowe czyli nasz następny cel. Pod nami wije się Ostravica, rzeka wpadająca do znanej nam już bardziej Odry (dodać trzeba, że Odra tez płynie przez Ostrawę) w oddali widać Hałdę Ema, gdzie o tym samym czasie jest nasz kolega Marcin i pewnie nam macha z góry bo pochwalił się, że jest wyżej, hałda ma 324 m npm wysokości 😛 znajdujemy nawet pobliski polski konsulat, do tego można do woli i za darmo używać lornetek. Pogoda dopisuje więc cykamy zdjęcia i napawamy się świetnym widokiem.
Wszystko co dobre musi się skończyć, więc wracamy windą do wejścia, chwilę siadamy na ławce na placu planując dalszą drogę. Czas ruszyć do Bolt Tower, trasy raptem 3,3 km więc uznaliśmy, że idziemy piechotą, po drodze zaliczając imprezową ulicę Stodolni, która nie robi na nas jakiegoś szczególnego wrażenia ot więcej niż normalnie klubów do tego kasyna jak ktoś lubi to będzie się podobać, o dziwo nikt mi narkotyków nie oferował do sprzedaży 😛 Dalej mijamy muzeum kolejnictwa na stacji Ostrava Stred, ale tylko mijamy bo w oddali już widzimy cały kompleks przemysłowy Dolni Vitkovice z wielkimi kominami i piecami do wytopu stali.
Co mogę powiedzieć o kompleksie Dolni Vitkovice? Czesi odwalili kawał dobrej roboty, miejsce jest niesamowite. Dla osób lubiących klimaty industrialne to miejsce „must see”, wielkie kominy, piece hutnicze, koksownie, zbiornik gazu zaadoptowany na sale konferencyjne i koncertowe wszystko niesamowicie klimatyczne i robi piorunujące wrażenie, a zwiedzanie tego kompleksu zjada mnóstwo czasu 🙂 Trochę emocje opadły i ruszamy w kierunku informacji aby zakupić bilety na clue tego miejsca czyli Bolt Tower.
Bolt Tower to najwyżej położony punkt geograficzny w Ostrawie – widok z wieży rozciąga się na odległość 78 metrów. Wieża wyrosła na Wysokim Piecu nr 1 (czes. Vysoká pec č. 1) na dawnym terenie kopalń Witkowice Dolne (czes. Dolní Vítkovice). Kształtem przypomina ogień, który płonął tu w okresie funkcjonowania byłego zakładu huty żelaza. Teraz poza widokami oferuje odwiedzającym również wielofunkcyjne pomieszczenia oraz doskonałą kawę. Podpis na ścianie przypomina, kto ochrzcił unikatową budowlę. W 2015 r. zrobił to jamajski rekordzista, mistrz świata i zwycięzca olimpijski Usain Bolt, który odwiedził kilkakrotnie Ostrawę w czasie odbywających się tam zawodów Złote Korki (czes. Zlatá tretra).
To tyle za Czeską stroną promującą ten zacny kraj i to nawet po Polsku ( źródło: https://www.czechtourism.com/pl/c/ostrava-bolt-tower/)
Krótki opis nie oddaje tego co widzimy przed sobą, a sama zabawa ze zwiedzaniem jest „overpower”, ale o tym później. Na razie kupujemy bilety na godzinę 14:00, wejście tylko z przewodnikiem, dokupujemy jeszcze audioguide za 100 koron (to moim zdaniem jest zbędne).
Zwiedzanie odbywa się codziennie w godzinach: 10:00, 12:00, 14:00 i 16:00 (dla grup zorganizowanych po wcześniejszym umówieniu). Wszystkie wycieczki rozpoczynają się w punkcie obsługi zwiedzających.
Ruszamy do Gonga, subtelna przebudowa wykonana w konstrukcji historycznego zbiornika gazu przekształciła ową budowlę przemysłową w niezwykłe centrum multifunkcyjne. Kształcą się tu studenci uniwersytetów, są tutaj organizowane konferencje międzynarodowe oraz kongresy, odbywają się tu także workshopy, szkolenia pracowników lub wystawy artystów. Wszystko to umożliwia unikatowe rozwiązanie przestrzenne, pojemność oraz pierwszorzędna technika audiowizualna.
Na parterze znajduje się wielofunkcyjna galeria, na pierwszym piętrze mieszczą się sale konferencyjne z możliwością ich zmiennego rozstawienia, na trzecim i czwartym piętrze znajdują się foyer oraz wielka sala, która może pomieścić 1585 widzów.
To tyle ze strony http://www.dolnivitkovice.cz promującej ten wielki obiekt, my sami ruszamy do znajdującej się na parterze przeszklonej kawiarni, gdzie delektując się piwkiem czekamy na 14:00 aby ruszyć na Bolt Tower.
Jako ciekawostka w recepcji Bolt Tower dogadamy się bez problemu po polsku, odnoszę wrażenie, że próba po angielsku może być traktowana jak faux pas, bo pani sama na starcie powiedziała mi, że to jest Śląsk i tu się też mówi po Polsku.
Ruszamy na wielki piec, na początku pani przewodnik po czesku opowiada o historii zakładu, drodze technologicznej wytwarzania stali, koksu etc. aby finalnie wjechać windą wwożącą rudę na sam piec i dalej wspinać się po metalowych schodach do widokowych chodników na samym szczycie tego kolosa. Wrażenia z chodników strachu są naprawdę super, do tego super widoki dookoła, na zabawę na górze mamy jakieś 30 minut, jest szansa wypić kawusię i zjeść ciacho bo na samej górze mamy kawiarnie 🙂 ale czasu naprawdę jest mało, bo ekscytując się widokami z lekką dozą adrenaliny czas zasuwa bardzo szybko i tak po 30-tu minutach spotykamy się znowu na platformie z panią przewodnik. Ruszamy dalej tym razem do gardzieli wielkiego pieca i miejsca gdzie roztopione żelazo opuszczało piec, do tego smaczku dodaje pomieszczenie z konsolami obsługującymi piec hutniczy, sala wygląda niczym żywcem wzięta z elektrowni atomowej ubiegłego wieku 🙂
I tak po 2 godzinach kończymy naszą wycieczkę, robi się już późno i szkoda nam zdawkowo zobaczyć Muzeum Techniki, więc zostawiamy je na następny raz, ruszamy do centrum coś zjeść. Wyczytałem, iż warto odwiedzić restaurację Moravska Chalupa i to był strzał w dziesiątkę raczyliśmy się zupą czosnkową, a na drugie danie ja wziąłem zachwalane Havířská specialita czyli specjał górnika, a Bożenka knedliki z gulaszem do picia oczywiście Kofola 😛 Najedzeni tramwajem nr 2 dojechaliśmy pod hotel, praktycznie przystanek znajduje się pod nim samym.
Hotel to jedyne miejsce, gdzie trzeba było coś tam wydukać po angielsku, dostaliśmy pokój nr 1 i ruszyliśmy się rozpakować i nic jeszcze nie zapowiadało katastrofy 🙂 Krótka drzemka z dość gwałtownym przebudzeniem, coś mnie pogryzło. Mając doświadczenie z Niemiec i Norwegii zacząłem przypuszczać, iż mamy pluskwy, no cóż z czasem zaczęło wyskakiwać na moim ciele coraz więcej bąbli więc pluskwy na 100 %. Bożenka dokonując oględzin znalazła ich siedliska i w trybie awaryjnym ewakuowaliśmy się o 23:00 z hotelu, pieniądze nam zwrócili od razu z przeprosinami, ale niesmak i tak pozostał. Dość szybko znaleźliśmy następny hotel Hotel Maria, który gorąco polecamy. Ja drapiąc się jak pies z pchłami, spędziłem tą noc już spokojnie 😛 Trzeba dodać, iż jestem detektorem pluskiew ot mam uczulenie na ich ugryzienia i tym samym jako pierwszy zawsze się o nich dowiaduję 🙂
Bym zapomniał, jeszcze przed pluskwowym hotelem zahaczyliśmy o kafejkę z kotkami Cauky Mnauky Cafe nie mamy pojęcia co to znaczy, ale czas spędzony wśród wszędzie szwędających się kotków był super. Dobrze, że zerknąłem w necie, iż kafejka zamykana jest o 19:00 bo tak byśmy jeszcze posiedzieli 🙂
Na drugi dzień postanowiliśmy odwiedzić Landek Park czyli największe w Czechach muzeum górnictwa, nasze plecaki zostawiliśmy w hotelu, a sami wskoczyliśmy do tramwaju nr 11 kierującego się na Hlucinska a dokładnie na pętle tramwajową w tym miejscu. Dalej trzeba iść już piechotą przekraczając ciekawym mostem Odrę. Wjazdy do kopalni są o pełnej godzinie, w cenie biletu mamy jeszcze zwiedzanie ekspozycji Muzeum Ratownictwa Górniczego oraz przejażdżkę kolejką górniczą, my zaczęliśmy od zjazdu w dół autentyczna windą górniczą. Teoretycznie na poziom 600 parę metrów, jak pokazywał licznik, a tak naprawdę może kilkanaście metrów w dół. My jako zaprawieni w boju po szychcie w Kopalni Guido w Zabrzu nie byliśmy tak bardzo podekscytowani samym zjazdem, za to dalsza wycieczka bardzo ciekawa mimo, że w języku Dobrego Wojaka Szwejka ale i tak dużo zrozumieliśmy. Historia kopalni bardzo ciekawa, do tego przewodnik uruchamiał różne maszyny górnicze jako dodatkowa atrakcja z kopalni wychodziliśmy przez łaźnię, a raczej dużą halę bardziej przypominającą sale koncertową w domu kultury 🙂 Zahaczyliśmy jeszcze o Muzeum Ratownictwa Górniczego, gdzie możemy pooglądać rozwój aparatury używanej przez ratowników od początków czeskiego górnictwa do chwili obecnej, można też spróbować się na trenażerze, na którym trenują ratownicy, ogólnie bardzo ciekawe miejsce. Tak się nam spodobało, że zapomnieliśmy o przejażdżce kolejką i poszliśmy na tramwaj aby wrócić do centrum.
Głodni ruszyliśmy do wcześniej odwiedzonej knajpki niedaleko Stodolni – Moravska Chalupa, ale odbiliśmy się od drzwi bo w niedziele większość czeskich restauracji w Ostrawie jest zamkniętych. Zrezygnowani i głodni ruszyliśmy w kierunku KFC, aby po drodze znaleźć przy OC Galerii otwartą, bardzo fajna knajpkę Radegastovna, tam wsunęliśmy wyśmienitą zupkę czosnkową i knedliki z gulaszem zapijając oczywiście Kofolą 😛
Czas na kawę i deser, uciekamy do kociej kawiarni 🙂 tam spędzamy ponad 2 godziny, bylibyśmy może i dłużej, ale stoliki były zarezerwowane, do tego czas do naszego pociągu nieubłaganie się zbliżał.
Z racji tego, iż zostało go jeszcze trochę postanowiliśmy ponownie wyjechać na Wieżę Nowego Ratusza, a przy okazji zaopatrzyć się w magnesy z Ostrawy, widoki piękne ale wszystko co dobre musi się szybko skończyć, ruszamy na przystanek i tramwajem nr 2 dojeżdżamy do dworca, skąd odjeżdżamy z powrotem do Pszczyny 🙂
Kilka praktycznych rad:
- pociąg Leoexpress trasa Pszczyna – Ostrawa – Pszczyna – 100 zł za dwa bilety (późno kupione)
- nocleg ze śniadaniem Hotel Maria – 1087 koron
- bilet na komunikację miejską dla dwóch osób 24 godziny – 80 koron
- wstęp na Bolt Tower – 210 koron osoba + 100 koron audio guide (zbędne)
- dwa obiady w Moravska Chalupa – 750 koron
- dwa obiady w Redegastovna – 550 koron
- wstęp do Landek Park – 300 koron dwie osoby
- >tu< do ściągnięcia punkty orientacyjne pod maps.me