... czyli podróże małe i duże ...

Tatry

                    … czyli Rysiek, Bystra i gumowce : )

Tatry

To najmniejsze wysokie góry świata. Położony po słowackiej stronie granicy Gerlach, najwyższy szczyt Tatr, jest zarazem najwyższym wzniesieniem pomiędzy Alpami i Kaukazem. Lodowce, które działały przed tysiącami lat, wyrzeźbiły doliny i dna stawów. Tatry dzielą się na Tatry Bielskie – najwyższy szczyt: Hawrań (2152m n.p.m.) , Tatry Wysokienaj – najwyższy szczyt: Gerlach (2655m n.p.m.), po polskiej stronie: graniczny, północno-zachodni wierzchołek Rysów (2499m n.p.m.) i Tatry Zachodnie – najwyższy szczyt: Bystra (2248m n.p.m.), po polskiej stronie: Starorobociański Wierch (2176m n.p.m.). Tatry są objęte ochroną przez ustanowienie na ich obszarze polskiego Tatrzańskiego Parku Narodowego i słowackiego TANAP-u oraz przynależności do Światowej Sieci Rezerwatów Biosfery UNESCO.

  W drodze do Murowańca W drodze do Murowańca Gdzieś w Tatrach Murowaniec

 

A nam niestety Tatry kojarzą się z Zakopanem, tłumami ludzi i jednym wielkim interesem na turystach 🙂 Góry przepiękne ale niestety w sezonie letnim tłumnie oblegane a ja z Marcinem tłumów tak jakoś nie lubię i to bardzo 🙂 Za każdym razem przez tą całą otoczkę ciężko jest nam się tam wybrać. Ale jak już trafiliśmy w góry to nigdy wypadu nie żałowaliśmy.

[M] Jest to chyba jedyne górskie miasto, którego nie lubię: już przed wjazdem trzeba oglądać ohydne reklamy, do tego w pobliskich wsiach kosze na śmieci robią zdjęcia (patrz fotoradary), podejście do turysty na zasadzie – jak Ci się nie podoba to wypad, za wszystko kasa, promocje na zasadzie jedno wejście 5 zł pięć wejść 30 zł 🙂 do tego masa nowobogackich, ewentualnie podstarzałe lovelasy z turbololitami, na plus to taksówkarze mili sympatyczni pomocni i wcale nie doją dużo kasy, fajna jest ekipa w Murowańcu, spoko Straż Graniczna, za to Straż Parku mnie rozbawiła do łez a dokładnie pani strażniczka, która dopadła chłopaczka jak jadł kanapkę przy którymś ze stawów, pani na zasadzie, iż każdy facet jest potencjalnym gwałcicielem bo ma do tego przyrząd uznała, że chłopak na pewno karmi kaczki bo ma chleb 🙂 Ot taki wiejski Hi-man, mam władzę to mi się we łbie miesza 🙂 Przez to, że musimy się przemóc za każdym razem jak tam jedziemy nie mamy ich zbytnio zdeptanych. Jednego lata poszwendaliśmy się po tatrach zachodnich i Marcin przypłacił to poparzeniami słonecznymi i bąblami na ramionach 😛 później jako jedyny chyba turysta w piękny słoneczny dzień chodził w bluzie z długim rękawem. Zaliczyliśmy wtedy Czerwone Wierchy i Giewont. Co jakiś czas zdarzało się nam wybrać też w okolice Hali Gąsienicowej, Kasprowego Wierchu 1987, Świnicy 2301, Kościelca i Granatów podzielonych na Zadni Granat (2240 m n.p.m.), Pośredni Granat (2234 m. n.p.m), Skrajny Granat (2225 m n.p.m.). Ta okolica chyba szczególnie przypadła nam do gustu i będąc w Tatrach warto się na te szczyty wybrać 🙂

Mając już jakieś tam doświadczenie zimowe zdobyte na Babiej Górze postanowiliśmy razu jednego wybrać się w poważniejsze góry, znaczy się Tatry 🙂 ale najpierw przerażona tematem postanowiłam poszperać na forach i znalazłam informację, że dla początkujących w zimowej turystyce najlepsze będzie wyjście na Grzesia (1653m n.p.m.) 🙂 tośmy poszli :p i klęliśmy na czym świat stoi. Najpierw dłuuuugo szliśmy Doliną Chochołowską wywijając pięknie nogami na lodzie a później łagodnie w górę w śniegu. Jedyna zabawa to była walka na samym szczycie z wiatrem :p Po drodze Marcin robił przeróbki krawieckie w zbyt ciepłych spodniach narciarskich (bo takie niestety wtedy na zimowe warunki mieliśmy) a w drodze powrotnej zostawiliśmy nieopatrznie dwie karimaty w wiacie 🙂 Tak więc Grześ nam się źle kojarzy 🙂

  Na Zawrat !!! Gdzieś pomiędzy Granatami Wodospadzik w drodze na Kozi

 

Następne zimowe przeżycia w Tatrach już bardzo mile wspominamy bo był to opisany przez nas już Zimowy Kurs Turystyki Wysokogórskiej 🙂

Do innych miłych wspomnień należy przejście z Zakopanego przez Halę Gąsienicową, Zawrat (2159m n.p.m.), Dolinę Pięciu Stawów, Rysy (2499m n.p.m. i 2503m n.p.m. po słowackiej stronie), Chatę Popradske Pleso, Przełęcz Pod Osterwą, Batyżowiecki Staw, Wielicki Staw, Polski Grzebień (2200m n.p.m.), Zamarzły Staw i Łysą Polanę do Doliny Białej Wody. Trasę przeszliśmy we wrześniu 2012r z wielgachnymi plecakami i namiotem na wypadek niespodziewanego noclegu w górach. Po stronie polskiej szlakami szliśmy w tłumie ludzi. Chcieliśmy przy okazji zaliczyć Kozie Wierchy no ale kolejka ludzi przy kolejnych łańcuchach nas od tego skutecznie odwiodła. Przy wejściu na Rysy też szliśmy w jednej wielkiej gąsienicy a ja cały czas się zastanawiałam czy nie za duży mam plecak 😛

[M] Taki humorystyczny moment przy wyjściu na Rysy: ano po drodze spotykaliśmy turystów, którzy rezygnowali z wyjścia na szczyt w głównej mierze przez łańcuchy, prawdopodobnie wysokość też dawała się im we znaki ale w pamięci utknął mi jeden pan idący na lekko (bez plecaka), który przed łańcuchami dogonił nas i jak stwierdził wyszedł ponad pół godziny po nas, szczycił się z tym niesamowicie dając nam do zrozumienia jaki jest „zajebisty” a my do bani, nie trzeba było długo czekać doszliśmy do łańcuchów i wspomnianego pana. Pan się „zawiesił” już na samym początku linii łańcuchów i raczej nie było szans aby poszedł dalej, gdy go mijaliśmy już nie był taki dumny z siebie 🙂 na szczycie go nie spotkaliśmy najprawdopodobniej zawrócił. Nie rozpisuje się już o obuwiu i ubraniu osób wspinających się na najwyższy szczyt Polski bo to jest jakaś porażka, paskowe obuwie to chyba nasza narodowa górska domena.

  Zejście ze Świnicy przed Zawratem Świnica Aśka na Bystrej (pierwszy dwutysięcznik)

 

W Chacie Pod Rysami już po słowackiej stronie zjedliśmy przepyszne kluski na parze na słodko i ruszyliśmy dalej. Niesamowite było to, że idąc po stronie słowackiej na ludzi trafialiśmy raz na parę godzin. Przepiękny zachód słońca i nieplanowany nocleg w górach zaliczyliśmy przy Litworowym Stawie na wysokości 1860m n.p.m. Jest to chyba najbardziej urokliwe miejsce w Tatrach w jakim się znaleźliśmy i mogliśmy leżeć w trawie patrząc w gwiazdy 🙂 i cały romantyzm wziął w łeb jak zaczęłam chrapać w namiocie a Marcin obudził się myśląc, że podchodzi nas niedźwiedź 😛 po zejściu do Doliny Białej Wody już zrobiło się całkiem zwyczajnie, na szlaku zaczęliśmy natrafiać na pojedynczych turystów i nawet jedną grupę zorganizowaną 🙂 i tak przygoda z namiotem, niedźwiedziami i Tatrami dobiegła końca 🙂 wsiedliśmy w busa i dojechaliśmy do Zakopanego, gdzie na naszym ulubionym parkingu w Ośrodku Sportowym czekał na nas samochodzik 🙂

[M] Bożenka nic też nie napisała o wyjściu na Kościelec i związanych z tym perypetii. Byliśmy na nim trzy razy, dwa razy udało się wyjść, raz nie wyszliśmy bo znajomi byli zbyt przerażeni wspinaczką. Fakt jest taki, iż góra sama w sobie na pierwszy raz jest przerażająca, brak łańcuchów, przestrzeń wokół – Czarny Staw Gąsienicowy wygląda jak z GoogleEarth – w moim mniemaniu wspinając się na Kościelec przez nieuwagę można zrobić sobie naprawdę krzywdę ale widok z niego rekompensuje wszystko, naprawdę warto się przełamać.

Wspomnieć też trzeba o zjawisku inwersji jakie trafiliśmy w Tatrach: Zawrat, Murowaniec fajnie ciepło a w Kuźnicach temperatury minusowe 🙂

Co do noclegów w Tatrach – nie jestem fanem łamania regulaminów ale … prawie 40 zł za „glebę” w schronisku to komuś się naprawdę miesza w głowie, dlatego na rakietę jest antyrakieta, w naszym przypadku jest to zielony Marabut Komodo 🙂 i słowa piosenki Tatu „nas nie dogoniat” 🙂

  Na Zawrat !!! Nas nie dogoniat Siwa Przełęcz Na Słowacji

 

Wspomnę też o naszym wypadzie z Aśką na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich czyli Bystrą (2248m n.p.m.) dodać należy, iż był to pierwszy dwutysięcznik Aśki 🙂 Październik, a dokładnie jego końcówka była dla nas dość łaskawa pogodowo w 2013 roku i to zaowocowało wypadem na Bystrą (Bożenka, Aśka i Mła). Wystartowaliśmy wczesnym rankiem (było jeszcze ciemno) zielonym szlakiem doliną Chochołowską – długi nudny deptak ale poranek minął nam bardzo szybko do tego wschód słońca nad Tatrami rekompensował wszystko, doszliśmy do czarnego szlaku, który piął się na Siwą Przełęcz (1812 m n.p.m.) po lewej stronie towarzyszył nam malowniczy szczyt Ornak ale trasa na początku nie wyglądała zbyt ciekawie, szlak niemiłosiernie zryty przez zrywkę drewna ale gdzieś po 40 minutach marszu i przeskakiwania między rowami z błotem odbił od „głównej” drogi i zaczęła się właściwa wspinaczka. Bardzo spokojna trasa – tylko przed samą przełęczą nabieramy wysokości i podejścia stają się bardziej męczące, za to widok z przełęczy jest naprawdę epicki, do tego można odpocząć i wyleżeć się w późno jesiennym słoneczku. W połowie czarnego szlaku znajduje się źródełko, gdzie można uraczyć się pyszna górską woda :). Ruszamy dalej tym razem szlakiem zielonym aby po 20 minutach usłyszeć “Dobre rano!” czyli przekraczamy granicę ze Słowacją i jesteśmy na Liliowym Karbie (1959 m n.p.m.) przed nim mijamy łachę śniegu (jedyne miejsce, gdzie go trafiliśmy – przypominam, iż to końcówka października i prawie 2k wysokość). Widok z przełęczy przepiękny: na prawo olbrzymi Starobociański Wierch (2176 m n.p.m.) a na lewo Błyszcz (2158 m n.p.m.)a za nim Bystra czyli nasza destynacja 🙂 Pomykamy radośnie Liliowymi Turniami pod Bystry Karb ( 1946 m npm) aby stamtąd czerwonym szlakiem wyjść na Błyszcz, a z niego na Bystrą, nie byłbym sobą, gdybym nie zamieszał czegoś na sam koniec … a no z czerwonego szlaku pod samym wierzchołkiem Błyszcza odbiłem na niebieski szlak i tak pomknęliśmy od razu na Bystrą i co za tym idzie pierwszym dwutysięcznikiem Aśki okazał się najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. Na szczycie podziwianie widoków i latających orłów, które nie dawały mi się sfotografować mimo zmiany obiektywu 🙂 pogoda boska widoki też, aż żal było wracać, powrót już przez Błyszcz ( drugi dwutysięcznik Aśki 😛 ). Wracaliśmy tą samą drogą ze względu na kontuzje kolana Aśki, początkowo planowana była trasa przez Ornak ale co się odwlecze to nie uciecze 🙂 Zielony szlak na Chochołowskiej pokonaliśmy z powrotem w wersji turbo czyli na rowerach 😛 Na dole nie spotkała nas żadna przygoda z klimatów zakopiańskich, obsługa parkingu i „rowerowni” bardzo miła i sympatyczna 🙂 Na koniec krótka historyjka z Kasprowego 🙂 ano wyszliśmy sobie spokojnie na niego z Kuźnic obserwując wspaniałą „kolejkę do kolejki” 🙂 mimo tego, że jestem łysy i duży pani konik upodobała sobie mnie jako osobę, która na pewno chce kupić lepsze miejsce w „kolejce do kolejki” jakoś nie chciałem z panią dyskutować bo jej aparycja i sposób artykułowania słów powodował u mnie chęć podzielenia się z nią słowem z języka cygańskiego zaczynającego się od litery „w” :). Zignorowałem dwa bądź trzy ataki i poszliśmy szlakiem na górę, na szczycie był bal maskowy. Kasprowy to prawie dwutysięcznik i warto jesienią pomyśleć o kurtce, a gdzie tam 🙂 klapki, gumowce(!), dres, rękawiczki ogrodnicze i zamiar wyjścia na Świnice 🙂