… czyli pomysł na zimowy weekend
Bilety na Litwę pojawiły się w promocji przewoźnika autobusowego Ecolines w cenie od 8zł w jedną stronę. Nie byliśmy dość szybcy żeby zdobyć te najtańsze bilety ale udało nam się je kupić w cenie 32zł tam i powrót. Wilno w zeszłym roku zwiedzili Dawid z Agatą i bardzo się im podobało więc nam tym bardziej powinno pasować. Wyjeżdżać mieliśmy z Dworca Zachodniego w Warszawie późnym wieczorem 26 lutego 2016r. Zaraz po zdobyciu biletów Marcin wziął się za przygotowanie planu intensywnego zwiedzania, mieliśmy do zagospodarowania ledwie półtorej doby a i tak zebrało się tyle atrakcji, że najlepszym wyjściem było zamówienie karty Vilnius City Card dającej zniżki i darmowe wstępy do wielu atrakcji a nawet rabaty w restauracjach. W Wilnie byliśmy około 7:00 27 lutego, niestety informacji turystycznej nie otwierano tak wcześnie i nie mogliśmy od razu odebrać zamówionych kart tak więc żeby zagospodarować sobie czas do otwarcia poszliśmy w kierunku Cmentarza na Rossie.
Cmentarz na Rossie jest jedną z czterech polskich nekropolii narodowych, spoczywają tam polscy żołnierze polegli w walkach w 1919, 1920, 1939 i 1944 roku a także znane postacie polskiej, białoruskiej i litewskiej historii. Przy bramie wejściowej znajduje się kwatera żołnierska o powierzchni 0,2ha, na której spoczywają polscy oficerowie i ochotnicy polegli w latach 1919-1920 w walkach o Wilno a także żołnierze Armii Krajowej polegli podczas operacji Ostra Brama w 1944r. Po lewej stronie bramy cmentarza znajduje się grób Marii z Billewiczów Piłsudskiej, miejsce pochówku urny z sercem Józefa Piłsudskiego. Nagrobek wieńczy płyta ze słynnym napisem „Matka i serce syna”.
Ilość polskich nazwisk na płytach nagrobnych przytłaczał, troszkę przygnębiająco rozpoczęliśmy zwiedzanie ale był to spory kawał historii, który trzeba było zobaczyć. Dzień mieliśmy trochę chłodny ale ważne, że nie padał deszcz ani śnieg i z każdą godziną temperatura dźwigała się o jakiś ułamek stopnia 😛 Dalej ruszyliśmy przez Ostrą Bramę w kierunku informacji turystycznej, nim tam doszliśmy minęliśmy jeszcze wiele Kościołów na zwiedzenie których nie mieliśmy jednak czasu. W informacji oprócz kart Vilnius City Card dostaliśmy do nich książeczki z informacją, gdzie dzięki nim mamy wstęp wolny a gdzie zniżkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo ważne są to książeczki. Zaraz po ich zdobyciu poszliśmy do zarezerwowanego hostelu zwiedzając po drodze sklepiki z pamiątkami żeby zrobić rozeznanie za sowami. Hostel Slippers House znaleźliśmy bez problemu dzięki maps.me a nad drzwiami na gzymsie przywitał nas puszysty czarny kocur. Hostel był bardzo przyjemnym mieszkaniem z zapleczem kuchennym. Po zdepakowaniu plecaków ruszyliśmy zwiedzić okolice. Z plecaków wyrzuciłam za dużo, bo uznałam, że nie potrzebujemy przecież dwóch książeczek do kart miejskich i jedną zostawiłam w pokoju. Od razu znaleźliśmy na mapie koordynaty byłego więzienia KGB i tam się udaliśmy.
Muzeum ofiar ludobójstwa – utworzono je w budynku sądu miasta, gdzie w latach 1944-1991 działały służby Ludowego Komisariatu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB, MGB) oraz więzienie wewnętrzne. Zginęło tam ponad 100 osób, w większości byli to ludzie, którzy walczyli o wolność Litwy. Obecnie w budynku tym oprócz muzeum ofiar ludobójstwa działa też Archiwum Nadzwyczajne Litwy, gdzie można przejrzeć dokumenty archiwalne KGB, Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu oraz sądy. Na parterze i pierwszym piętrze wystawione są ekspozycje dotyczące zbrodni sowieckich na Litwie a w podziemiach można obejrzeć pozostałości więzienia KGB.
Właśnie przy wejściu do muzeum dowiedzieliśmy się jak bardzo istotna była książeczka, która została w hostelu, aby dostać bilet trzeba było oderwać kupon z książeczki, na szczęście miła Pani uznała, że mnie jednak wpuści i spisze sobie tylko numer karty miejskiej. Największe wrażenie w Muzeum zrobiła na nas część więzienna, czuło się tam chłód i gorycz, kiedy labiryntem korytarzy doszliśmy do pomieszczenia, gdzie wykonywane były egzekucje wręcz coś zatrzymywało przed wejściem, niewytłumaczalny strach potęgował jeszcze wyświetlany tam film, fragment rekonstrukcji wydarzeń, migawka z egzekucji. W pomieszczeniu tym nie zrobiłam żadnego zdjęcia, jakoś nie mogłam. W podziemiach znajdowało się wiele cel, w niektórych były ekspozycje eksponatów, zdjęć, w niektórych zaś ekspozycje nie były potrzebne, były tam min cele w których torturowano więźniów oblewając ich wodą, były cele z wygłuszonymi drzwiami. Ciarki przechodziły mnie niemalże na każdym kroku.
Po wyjściu z muzeum czekał nas szybki półtorakilometrowy marsz z powrotem do hostelu po książeczkę z kuponami na wejścia do muzeów. Zaraz po jej zabraniu ruszyliśmy w kierunku centrum. Przeszliśmy obok Pałacu Prezydenckiego i pognaliśmy do Archikatedry.
Archikatedra – Bazylika Św. Biskupa Stanisława i św. Władysława w Wilnie – została zbudowana w 1801r, wcześniej do chrztu Litwy stała w jej miejscu świątynia plemion bałtyckich ku czci boga Perkunas. Sama Katedra ze względu na częste pożary, wojny i niestabilny grunt wiele razy była odbudowywana, charakteryzuje się ona pięknem gotyckim, renesansowym i barokowym. W środku znajduje się wyjątkowa XVII-wieczna barokowa kaplica pw. Św. Kazimierza, cudowny obraz Matki Boskiej z przełomu XV-XVI w. oraz podziemia, w których spoczywają wileńscy biskupi, władcy i szlachta, nad którymi czuwają najstarsze na Litwie freski, przedstawiające scenę ukrzyżowania.
Najpierw obejrzeliśmy dzwonnicę i zarezerwowaliśmy sobie wejście do krypt w podziemiach a dopiero potem na spokojnie podziwialiśmy samą Bazylikę. Zdążyliśmy jeszcze wejść do znajdującego się po sąsiedzku Muzeum Zabawek – gdzie nie tylko podziwialiśmy zabawki z różnych lat ale co niektórymi mogliśmy się pobawić, frajdę mieliśmy np. puszczając bąka 😛 oczywiście drewnianego 😛 Cały czas byliśmy w biegu, z muzeum zabawek pobiegliśmy z powrotem w kierunku dzwonnicy, gdzie miało lada chwila rozpocząć się zwiedzanie podziemi Bazyliki.
Już na starcie wyjaśniła się tajemnica, dlaczego na placu przed nią znajdują się linie w innym odcieniu niż reszta podłoża, wyznaczały one miejsce, gdzie niegdyś stały mury miasta. Pani przewodnik opowiadała historię miasta oraz samej Bazyliki a także jej podziemi, które raz za razem były zalewane a ich osuszenie i oczyszczenie było nie lada wyzwaniem. Przykre były tylko co raz pojawiające się insynuacje, iż to czego w podziemiach nie ma a powinno tam być to zapewne zostało wywiezione do Polski lub do Rosji – jak np. insygnia Barbary Radziwiłłówny, w których była tam pochowana a które przepadły podczas II wojny światowej.
Po wyjściu z podziemi ruszyliśmy jeszcze na Górę Giedymina, zwaną też Górą Zamkową lub jeszcze dawniej Górą Turzą. Na Górze Giedymina wzniesiono Zamek Górny, zniszczony w 1660r w czasie wojny polsko-rosyjskiej. Do naszych czasów zachowała się jedynie wieża, zwana Basztą Giedymina. W 1830r na ocalałym zrębie baszty zbudowano drewnianą nadbudówkę na telegraf optyczny, którą usunięto w 1930r. Podczas II Wojny Światowej częściowo zniszczona została najwyższa, trzecia kondygnacja, wieży. W czasach Litewskiej SRR przeprowadzono jej remont w latach 1948-1950. Od 1990r na szczycie wieży powiewa flaga Litwy.
Niestety na wzgórze dotarliśmy za późno by zwiedzić Basztę i musieliśmy sobie zostawić ją na następny dzień. W pobliżu znaleźliśmy jeszcze czynne Muzeum Motyli, gdzie z bliska podziwialiśmy piękne kolorowe motyle w różnych stadiach rozwoju i jako bonus jeszcze małe radośnie świergolące ptaszyska i papużki.
Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, zaczął też lekko prószyć śnieg a my uświadomiliśmy sobie, że wypadałoby wreszcie coś zjeść. Poszliśmy do polecanej przez Dawida i Agatę restauracyjki Forto Dvaras na cepeliny 🙂 aż ślinka mi cieknie jak sobie przypominam ich smak 😛 do tego sam lokal też miał rewelacyjny klimat, kiedy kelnerka przeprowadziła nas zawiłymi korytarzami do sal w piwnicach budynku to zastanawiałam się czy trafimy potem z powrotem do wyjścia. Dawid polecił nam wziąść na przystawkę świńskie wędzone uszy, ponoć rewelacyjne do piwa 😛 zapomniał tylko wspomnieć że to on pił piwo a miejscowy kot wcinał uszy 😛 w każdym razie takiego niecodziennego tapas też skosztowaliśmy 🙂 tylko w przeciwieństwie do Dawida nie mieliśmy kota i sporo na talerzyku z tej przystawki zostało 🙂
Zrobiło się już zimno więc ruszyliśmy w kierunku hostelu. Następnego ranka szybko zjedliśmy śniadanie przyrządzone z tego co zdobyliśmy w supermarkecie i pomknęliśmy nadrabiać zaległości z dnia poprzedniego. Na początku była to Baszta Giedymina, potem ruszyliśmy na przeciwległe wzgórze, gdzie nad miastem górowały trzy białe krzyże.
Góra Trzykrzyska – według legendy na Górze Łysej za czasów Olgierda umęczono siedmiu franciszkanów. Czterech strącono do rzeki Wilejki, zaś trzy Krzyże z ciałami męczenników ustawiono na górze. Dla upamiętnienia ich męczeństwa wileńscy franciszkanie – jak podaje Kosman – między rokiem 1613 a 1636 wznieśli na Łysej Górze trzy drewniane krzyże. W 1740r. zmurszałe krzyże zamieniono na nowe, które przetrwały do 1869 r. a gdy się zawaliły władze rosyjskie nie pozwoliły ich odbudować. Dopiero w 1916r. podczas okupacji niemieckiej, z inicjatywy księdza prałata Kazimierza Michalkiewicza zebrano fundusze i postawiono krzyże betonowe. Krzyże te przetrwały do 30 maja 1950 r., kiedy zostały wysadzone w powietrze. W 1989r. społeczeństwo Litwy postanowiło odbudować krzyże jako pomnik ofiar stalinizmu na Litwie.
Na górze znowu zaczął nam prószyć śnieg więc już na dobre schowałam aparat do plecaka. Po zejściu znowu posililiśmy się cepelinami w sprawdzonej już restauracyjce. W drodze na dworzec autobusowy poszliśmy wnikliwiej zwiedzić Ostrą Bramę ponieważ po przyjeździe tylko przez nią przeszliśmy. Ta brama miejska wiodąca do części starego miasta wraz z przylegającą częścią muru obronnego stanowi jedyną pozostałość dawnej fortyfikacji miejskiej. Od wewnętrznej strony bramy znajduje się wzniesiona w 1829r kaplica Ostrobramska z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej. Wcześniej obraz ten widzieliśmy z ulicy patrząc w okna kaplicy. Szkoda, że na zwiedzenie Wilna mieliśmy tak mało czasu bo wiele nam umknęło 🙂 ale jest to też powód aby znowu tam wrócić 🙂