… czyli Ryga – Kaku Nams i więzienie KGB
Łotwa kusiła Marcina już od dłuższego czasu 🙂 nie natrafił na bilety autobusowe do Rygi w dobrej cenie ale za bezcen niemalże udało mu się trafić bilety do Tallina w Estonii z przesiadką właśnie w Rydze 🙂 tak więc postanowiliśmy przechytrzyć wszystkich i wykorzystać tylko jedną część biletu 😛 ulotnić się z autobusu w Rydze i przy powrotnym połączeniu również wykorzystać tylko jedną część biletu 😛 Udało się wszystko bez problemu ale długo zastanawialiśmy się czy w ogóle wykorzystać upolowane bilety autobusowe 🙂 Promocja dotyczyła przewoźnika Ecolines, tymi samymi liniami autobusowymi jechaliśmy wcześniej do Wilna i nie było żadnych poślizgów w czasie ale wyjazd do Rygi byłby tuż przed naszym wyjazdem do Chin, po powrocie z Łotwy mielibyśmy tylko jakieś 7 godzin na odebranie samochodu z parkingu i dostanie się w rejon lotniska, jakby tak coś się nie poukładało zgodnie z planem to groziło nam spóźnienie na samolot. Postanowiliśmy jednak zaryzykować. Wszystko było na wariackich papierach. W piątek 11 marca 2016r do pracy poszłam wcześniej, żeby też odrobinę wcześniej skończyć, później szybkie pakowanie, mały plecak na Łotwę, duży na Chiny i nim się obejrzeliśmy byliśmy w drodze do Warszawy. Oczywiście swoim zwyczajem zawracałam jeszcze głowę koleżance w pracy prosząc o przypilnowanie tego co mi się w danej chwili poprzypominało 😛 Basia aż zadzwoniła do Marcina żeby mi już z głowy wybił wszystko co nie dotyczy wyjazdu i odpoczynku 🙂 W Warszawie bez problemu znaleźliśmy parking, Dworzec Zachodni też mieliśmy już rozpoznany więc od 21:00 czekaliśmy sobie już tylko na przyjazd naszego autobusu. Czas oczekiwania zleciał szybko choć wyjazd mieliśmy chyba około 22:30. 13 godzin jazdy autobusem tym razem przeżyłam wyjątkowo ciężko bo odezwała mi się choroba lokomocyjna z dzieciństwa 😛 ale daliśmy radę i nawet obejrzeliśmy sobie jakiś dobry film po drodze. 12 marca przed południem byliśmy już w Rydze, nawet w miarę wyspani 🙂 Z dworca przez Bazar Miejski wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO ruszyliśmy na poszukiwania naszego hostelu. Hostel Latberry był w starej klimatycznej kamienicy, na 6 piętro można było dostać się tylko schodami ale nie było to dla nas problemem. Dostaliśmy do swojej dyspozycji pokój czteroosobowy z wysokim stropem a siedząc na podłodze aż czuło się jak kamienicą trząsł każdy przejazd tramwaju 🙂 nam bardzo spodobało się to miejsce, do tego niedaleko było Lido czyli restauracyjka, gdzie można smacznie i niedrogo zjeść, nakłada się to na co ma się ochotę a tacka z pysznościami podliczana jest przy kasie.
Stołowaliśmy się tam też potem następnego dnia bo tak nam tam wszystko zasmakowało 🙂 Oczywiście zamierzaliśmy jak najwięcej jeszcze tego dnia zwiedzić bo następnego około godz. 15:00 już musieliśmy czekać na powrotny autobus. Nie szukaliśmy żadnej karty miejskiej pozwalającej na więcej wstępów do atrakcji turystycznych bo wiedzieliśmy jak mało mamy czasu. Marcin zaznaczył na mapie kilka ciekawych miejsc a potem coś z tego próbowaliśmy wybrać. Zaraz na początku postanowiliśmy obejrzeć muzeum pożarnictwa. Po drodze tam zauważyliśmy parking samochodowy, przy którym schowany był stadion piłkarski. Przemknęliśmy koło budki ze szlabanem, nikt nas nie zatrzymywał więc od razu poszliśmy na murawę i trybuny 🙂 Okazało się, że jest to stadion pierwszoligowego łotewskiego klubu Skonto FC 🙂 Stamtąd mieliśmy już tylko kawałek do Muzeum Straży Pożarnej. Latvijas Ugunsdzēsības Muzejs zostało otwarte w 1978r i prezentuje historię Straży Pożarnej oraz Ratownictwa od połowy XIXw. W muzeum tym można przetestować lub poćwiczyć swoje własne umiejętności, można obejrzeć filmy dokumentalne i wziąć udział w quizach a także zobaczyć kolekcję najróżniejszych zapalniczek czy też zegarków. Niestety z historią pożarnictwa łączy się również ta smutna jej część i historie tych, którzy ratując innych poświęcili własne życie, spora część wystawy poświęcona jest bohaterom, którzy już odeszli. Więcej muzeów nie udało się nam zwiedzić.
Z powodu braku czasu wiele atrakcji takich jak budynek jedynego stałego cyrku w Łotwie, Łotewskiej Akademii Nauk, Teatru Narodowego, Basztę Prochową i Kościół Zwiastowania NMP zobaczyliśmy jedynie z zewnątrz natomiast wieżę radiowo-telewizyjną i most Vansu Tilts na Dźwinie zobaczyliśmy już tylko daleka z wieży Kościoła Św. Piotra. Sam Kościół Św. Piotra jest jednym z największych zabytków architektonicznych starej Rygi, w średniowieczu miał on w Rydze największe znaczenie a w starych kronikach wzmianki o nim pojawiają się już w 1209r. Oczywiście będąc w nim nie można pominąć samej wieży gdyż rozpościera się z niej niesamowity widok na miasto. Jak już wszystko zobaczyliśmy sobie z góry ruszyliśmy na starówkę szukać Kaku Nams czyli Kociego Domu. Po drodze znaleźliśmy wiele kotów na różnych stoiskach z pamiątkami, jednego dużego przed jakimś sklepikiem a ostatecznie te właściwe kociaki wieńczące dach secesyjnej kamieniczki, na dole której mieściła się restauracja. Koci Dom swą nazwę zawdzięcza właśnie rzeźbom dwóch kotów umieszczonych na wieżyczkach.
O dziwo jak w każdym sklepie z pamiątkami trafialiśmy tylko na koty tak w ostatnim do jakiego zawitaliśmy udało nam się upolować dwie małe porcelanowe sowy, flaga dla Marcina znalazła się trochę wcześniej. Zobaczyliśmy nawet całkiem sporo jak na pierwszy dzień zwiedzania tak więc spełnieni wróciliśmy do naszego hostelu zaopatrując się po drodze w balsam ryski do degustacji 🙂 ten porzeczkowy bardzo polecam 😛 Na następny dzień zostawiliśmy sobie do obejrzenia to co interesowało nas najbardziej czyli Muzeum KGB. Niestety nie mogliśmy czekać do 13:00, kiedy będzie zwiedzanie w języku angielskim, weszliśmy więc z grupą Łotyszy. Przewodnik był bardzo uprzejmy i po tym jak kończył opowiadać w rodzimym języku streszczał nam wszystko również w języku angielskim a na czas kiedy opowiadał coś reszcie grupy wysyłał nas, żebyśmy sobie już jakieś pomieszczenia na dalszej trasie oglądali. Już sam budynek robił niesamowite wrażenie, znajdował się na rogu ulic Stabu i Brivibas, z zewnątrz pięknie odnowiony a wewnątrz mroczny, surowy, jakby zatrzymał się w nim czas. Po wejściu przez drzwi zewnętrzne kolejne ciężkie, metalowe drzwi otwierane są dopiero po zwolnieniu elektromagnesu, otwierają się ciężko i zamykają z trzaskiem. Nie chciałabym przez nie przechodzić w połowie ubiegłego stulecia. Podczas sowieckiej okupacji Łotwy w okresie II wojny światowej w kamienicy utworzono tymczasowe więzienie. Od 1940r w budynku tym swą siedzibę miało KGB a od 1944r gmach służył czekistom. Rola i przeznaczenie budynku poza krótkim okresem nazistowskiej okupacji nie zmieniała się aż do 1991r. Po upadku komunizmu w kamienicy siedzibę miała jeszcze Policja ale w 2008r budynek opustoszał. Los wielu osób, które były tu więzione nie został do końca poznany, po wielu ślad całkowicie zaginął a zostały jedynie podpisy na ścianach cel. Część dokumentów dotycząca więzionych tu osób została spalona, część udało się uratować miejscowej ludności. Te ocalałe dokumenty zapakowane zostały w metalowe skrzynki i ukryte na cmentarzu by po latach świadczyć o mrocznej historii tego miejsca. Przewodnik, który nas oprowadzał wśród ocalałych dokumentów natrafił na kartotekę swojej babci. Wielu Łotyszom budynek ten nadal przypomina tragedie bliskich im osób. Najbardziej przytłaczające są tu cele, wnętrze budynku przed udostępnieniem zwiedzającym nie było specjalnie remontowane, pozostało takie, jak je zastano po latach zapomnienia.
Całą grupą usiedliśmy w jednej z nich, były tu 4 prycze, nas może z 10 osób a i tak siedząc dłużej razem dusilibyśmy się z braku przestrzeni. Nasz przewodnik pokazał nam zdjęcie na ścianie, gdzie uwieczniony był widok wielu łóżek jedno koło drugiego właśnie w tym pomieszczeniu, potem dowiedzieliśmy się, że ta cela była przeznaczona dla 40 więźniów. Jedno z pomieszczeń zaadoptowane było na pokój przesłuchać, było tam nawet weneckie lustro. Tu nasz przewodnik nawet zażartował, że różnica między przesłuchaniami prowadzonymi przez Policję i KGB była taka, że Policja najpierw rozmawiała a później uznawała kogoś za winnego zaś jeśli ktoś trafił tu za czasów KGB to z góry uznawany był winnym. W innym z pomieszczeń dla rozluźnienia atmosfery zapytał, w którym hotelu się zatrzymaliśmy a później pokazał centralkę przez którą jeden z hoteli był na ciągłym podsłuchu – oczywiście za czasów reżimu. Zwiedzaliśmy tylko piwnice budynku, gdzie znajdowało się więzienie i parter, natomiast kamienica pięła się jeszcze wiele pięter w górę. W czasie, gdy była zamknięta na głucho przyciągała amatorów opuszczonych miejsc, jednakże labirynt korytarzy dla nie jednej osoby okazywał się zgubny, błądząc natrafiało się na kolejne zamknięte drzwi, jak któreś były otwarte to i tak prowadziły w ślepy zaułek, trudno było trafić z powrotem po własnych śladach i czasem aby się wydostać trzeba było dzwonić po Policję 🙂
Na sam koniec przyszło nam zobaczyć najmroczniejsze miejsce w całym budynku, po przejściu dziedzińca otoczonego ze wszystkich stron strzelistymi ścianami kamienicy naszym oczom ukazało się pomieszczenie, gdzie wykonywane były egzekucje. Jeszcze długo po przejściu udostępnionej części budynku trudno było nam wyjść z zadumy nad tymi trudnymi i makabrycznymi czasami jego funkcjonowania. Niestety czas naszego odjazdu zbliżał się wielkimi krokami tak więc podreptaliśmy w rejon dworca autobusowego zatrzymując się tylko na kawę i ciastko po drodze. Przed wyjazdem zaopatrzyliśmy się jeszcze w balsam ryski aby i nasi znajomi mogli go spróbować. Autobus oczywiście przyjechał o czasie i bez problemów wróciliśmy do Warszawy.
Ceny wstępu:
Muzeum pożarnictwa – 0,71 euro
Muzeum KGB – 5 euro
Wieża Kościoła Św. Piotra – 7 euro