... czyli podróże małe i duże ...

2022

2022

Macedonia, Ochryda

8-12 grudnia

W Macedonii już kiedyś byliśmy zdobywając ich najwyższy szczyt Korab, ale jakoś tak nie dostaliśmy się wtedy nad Jezioro Ochrydzkie, za to tym razem w atmosferze jesienno-zimowej dojechaliśmy bez problemu, ale powrót już taki prosty nie był, bo Wizzair odwołam nam lot i trzeba było kombinować, finalnie wróciliśmy cali i zdrowi, a sama Ochryda jest bardzo ładnym miastem z urokliwym jeziorem zwanym macedońskim morzem 🙂

 

***

 

Kolumbia, Amazonas, Vale de Cocora, Bogota, Riosucio, Jardin

4-27 listopada

Trzy tygodnie jakie spędziliśmy w Kolumbii, były jednym z naszych lepszych wyjazdów. Udało się wreszcie też polecieć na półkulę południową, żeby zobaczyć dżunglę amazońską, odwiedzić Brazylię i Peru, połowić piranie w Amazonce, zaprzyjaźnić się z małpkami Sajmiri, papugami Jose i Lola, a w Vale de Cocora zobaczyć najwyższe palmy na świecie mające 60 m wysokości, zdobyć szczyt Cerro Morrogacho 3450 m npm, zaprzyjaźnić się z kolibrami, przedzierać się w błocie przez las mglisty, podglądać w Jardin skalikurki andyjskie, czy znaleźć się w stolicy karnawału kolumbijskiego. Ot wyjazd, gdzie na każdym kroku było wow, do tego Kolumbijczycy dali się poznać jako świetni, życzliwi i bardzo pomocni ludzie. Co tu powiedzieć, kraj z cudownymi krajobrazami, przyrodą na zawsze zapadnie nam w pamięci i czuję, że tu jeszcze wrócimy, bo jest jeszcze wiele do odkrycia. 🙂

 

***

 

Bułgaria, Sarafovo

23-24 października

Jak co roku po sezonie wpadamy do Bułgarii odwiedzić spokojną miejscowość Sarafovo, gdzie 15 minut od lotniska znajduje się nasz sprawdzony hotel Lazuren Briag z rewelacyjnym widokiem na Morze Czarne, a zaraz obok świetna restauracja Kedra. Tym razem tematem naszego krótkiego wypadu był zachód i wschód słońca.

 

***

 

Węgry, Sárospatak, Demjén, Tatabánya

11-18 października

Jesień na Węgrzech nas nie zawiodła, ciepło do tego piękne kolory liści, świetne węgierskie jedzenie, sympatyczni ludzie i… via ferraty o których w Polsce bardzo mało się mówi. Zahartowani na włoskich, czeskich i słowackich podeszliśmy na luzie i tu dostaliśmy już pierwszy zimny prysznic, gdzie w Sarospatak zrobiły się problemy na poziomie trudności C, a D miejscami było bardzo trudne, nie wspominam już o E, ruszyliśmy na kolejne i tym razem nie był to zimny prysznic, to był strzał w pysk 🙂 via ferraty w Demjen to jakiś hardcore, o D można praktycznie zapomnieć, a E i F to jakiś kosmos, mimo tego bawiliśmy się tam świetnie. Na sam koniec pojechaliśmy do miejscowości Tatabanya, gdzie trochę odzyskaliśmy wigor, bo nauczeni tymi pierwszymi ruszyliśmy pełni sił na trasę D/E, którą udało nam się pokonać, szczególnie dumni jesteśmy z odcinka o trudności E gdzie poznaliśmy ptaszorka Turula. Sumując każda wizyta u naszych węgierskich przyjaciół jest super 🙂

 

***

 

Rumunia, Góry Bucegi jeszcze raz

15-18 września

W czerwcu podróżowaliśmy po wysokiej części gór Bucegi zaliczając ich najwyższy szczyt Omu, a teraz zrobiliśmy drugą stronę szwędając się po połoninach niczym w naszych Bieszczadach, a przy okazji zdobyliśmy najwyższy szczyt po tamtej stronie czyli Baiul Mare 1895 m npm. Na koniec załapaliśmy się na koncert Sibiu Music Festival z czołowymi gwiazdami rumuńskiej muzyki dance/pop/rap.

 

***

 

Słowacja, Dve Veže, via ferraty

3 września

Tym razem krótki jednodniowy wypad za naszą granicę do Słowacji, gdzie raptem 160 km od nas mamy gdzie się wspinać, do tego do wyboru do koloru, aż dziewięć tras o różnym stopniu trudności od B skończywszy na najtrudniejszej C/D. Zabawy co niemiara na prawie 5 godzin, tak jakoś wyszło, że niektóre trasy robiliśmy po kilka razy 🙂

 

***

 

Włochy, Lecco, Monza via ferraty i Fromuła 1

17-20 sierpnia

Trochę pozmieniały nam się plany, bo o tym czasie mieliśmy zdobywać kolejny szczyt do Korony Europy, ale jakoś tak kumulacja “nie” zniechęciła nas do tego wyjazdu i ruszyliśmy do… Włoch, w planie były dwie via ferraty. Udała się jedna do której podchodziliśmy już trzeci raz. Aura na starcie wyraźnie nam nie sprzyjała i nawet pod samą ścianą zaczęło padać :/ Finalnie się wypogodziło i zdobyliśmy ferratę Gamma Uno, a tak przy okazji wpadliśmy po drodze do Monzy, gdzie zwiedziliśmy tor Formuły 1.

 

***

 

Włochy,Bussoleno, via ferraty

10-14 sierpnia

150 % zadanie wykonane 🙂 Najpierw zahaczyliśmy o zamkniętą via ferratę Orrido di Chinocco, aby na drugi dzień podreptać na obecnie naszą najlepszą ferratę czyli Orrido di Foresto, a finalnie odwiedzić klasztor z Imię Róży Umberto Eco, ale nie tak normalnie tylko wspinając się ferratą Giorda alla Sacra di San Michele 🙂 Do tego mieliśmy świetną miejscówkę w starym włoskim domu, z ogrodem i zwierzakami, Piemont nas urzekł

 

***

 

Czechy, Jaroměř, Semily, via ferraty

21-24 lipca

Czechy ciągle nas przyciągają, jak nie Praga to via ferraty, a teraz Muzeum Kolei w Jaromierzu i oczywiście via ferraty w Semily. Została nam do zaliczenia via ferrata o skali trudności D/E i tak jakoś się stało, że przeszliśmy ją dwa razy, a tak przy okazji kilka razy jeszcze C+ i B. Mostek tybetański, który za pierwszym razem był dla nas małą barierą stał się miejscem, które zaliczaliśmy raz za razem 🙂 Tak przy okazji jeszcze poszliśmy Riegrova stezka (Szlak Regiera) aby zobaczyć tych wariatów wspinających się na Vodni Brana z drugiej strony Izery 🙂 Trasa bardzo przyjemna prawie w całości zacieniona, na końcu jest stacja kolejowa i fajna knajpka, gdzie można raczyć się czeskim piwerkiem.

 

***

 

Włochy, Mori, Salorno, via ferraty

14-17 lipca

Włochy lubimy od zawsze a, że mają jeszcze via ferraty to lubimy je jeszcze bardziej. Tym razem lot do Bergamo z Katowic, szybki nocleg w bardzo klimatycznym Hotelu Citta Dei Mille i ruszamy pociągiem do miejscowości Mori, gdzie czeka na nas bardzo emocjonująca via ferrata Monte Albano. Padnięci od 40 stopniowego upału i dość w sumie trudnej wspinaczki, wracamy wieczorem do naszego noclegu, aby rano wyruszyć również włoskimi kolejami do miejscowości Salorno, gdzie czekała na nas via ferrata di Favogna, może nie tak trudna technicznie jak poprzednia, ale za to z upierdliwymi podejściami plus upał 40 stopni. Finalnie i tak mieliśmy szczęście i załapaliśmy się na zimne piwko w Gasthof Plattenhof (nazwa ciężka do napisania, ale za to miejsce super) plus transport busem do pobliskiej miejscowości Egna-Termeno skąd już spokojnie wróciliśmy do naszej bazy w Mori. Powrót z lotniska Marco Polo w Wenecji z lekkimi perturbacjami i opóźnieniem, ale cali i zdrowi wróciliśmy do Polski.

 

***

 

Rumunia, góry Bucegi

4-12 czerwca

Pomysł na Rumunie tak jakoś wpadł nam przypadkiem, gdy zauważyliśmy tanie loty z Wiednia do Bukaresztu. Czerwiec to idealna pora na góry. Długi dzień, ciepło to i padło na pasmo Bucegi. Dołączyły do nas jeszcze dwie koleżanki Wiola i Kaśka. Trasa bardzo przyjemna bo górami z Sinaia do Zarnesti, po drodze zaliczając zamek Drakuli w Bran, a w samym Zarnesti odwiedziliśmy Sanktuarium Niedźwiedzi, nie byłoby po naszemu, gdybyśmy nie zdobyli jakiegoś szczytu – Omu najwyższy szczyt gór Bucegi 2507 m npm. oczywiście zaliczony 🙂 Do tego nad naszym bezpieczeństwem czuwał pies Ryjek 🙂

 

***

 

Czechy, Semily

21-22 maja

W tym roku tematem przewodnim są via ferraty, a dzięki czeskim koleją (Leo Express i CD), dotarliśmy do spokojnego miasteczka Semily, gdzie znaleźliśmy via ferrate Vodní brána. Do wyboru trzy rodzaje tras: od B, poprzez C+, skończywszy na D/E zabawy co niemiara, a żeby łatwo nie było nasza znajoma Kasia, wskoczyła na pierwszą swoją ferrate i od razu na C+ 🙂 i tak najbardziej na końcu wymiatał mostek tybetański, a na koniec czeskie piwerko 🙂

 

***

Włochy, Baveno, Lecco

12-15 maja

Pomysł był na Lanzarote, ale jakoś tak nie chciało nam się lecieć, a że był już kupiony bilet Mediolan-Kraków, to dokupiliśmy Kraków-Mediolan i tak padło na dwie via ferraty jedna w Baveno – Ferrata dei Picasass oraz w Lecco – Ferrata Gamma 1, pierwsza się udała, a drugą pokrzyżował nam strajk kolei włoskich, gdzie już dzień wcześniej mieliśmy problemu z dotarciem pod lotnisko 🙂

 

***

 

Włochy, Sasso Marconi, Bolonia

6-8 maja

Tani bilet do Bolonii kupiony i lecimy, bo ssie głód via ferrat, tym razem padło na Rocca di Badolo niedaleko miejscowości Sasso Marconi. Zaczęliśmy lekkim 10 kilometrowym trekkingiem, gdzie przy okazji zdobyliśmy miejscowy szczyt Monte Mariano, aura nam nie sprzyjała bo praktycznie cały czas padało, a przed samą ferratą zaczęło grzmieć, skończyło się na wyjściu na drabinę (podobno jak kury wysoko wychodzą to ma być burza 🙂 ) i daliśmy sobie spokój, następny dzień spędziliśmy już w słoneczku ale w Bolonii nie na skale. Co się odwlecze to nie uciecze 🙂

***

Włochy, Mezzocorona

23-26 kwietnia

To już drugi nasz wypad do tej urokliwej miejscowości, tym razem bazę wypadową organizujemy sobie w pobliskim Trydencie. Celem tym razem są dwie via ferraty: Burrone Giovanelli na której już byliśmy, ale nasze znajome Wiola i Sylwia będą tu rozpoczynać przygodę ze wspinaczką, oraz druga której nie znaliśmy czyli Rio Secco o dużo wyższym poziomie trudności, obie ferratki fantastyczne, obie zaliczone i bez strat co widać na załączonych obrazkach 🙂

 

***

 

Albania, Berat, Tirana

25-29 marca

Jakiś czas już nas WizzAir rozpieszcza i kupiliśmy tanie bilety z Wiednia do Tirany stolicy Albanii. Stolice jako tako znamy bo w zeszłym roku spędziliśmy w tym kraju jakieś 3 tygodnie, tym razem na przedłużony weekend padło miasteczko znajdujące się na liście UNESCO czyli Berat i oczywiście nie zawiedliśmy się na mieście tysiąca okien.

 

***

 

Włochy, Toline, via ferrata Trentapassi

4-6 marca

Spontaniczny wypad do Włoch, jakoś tak był tani bilet to kupiliśmy, a co można robić w Bergamo ? Wspinać się 🙂 szybki rekonesans i trafiamy na via ferratę w miejscowości Toline nad jeziorem Iseo, samo dojście do startu jest upierdliwe, ale widoki przecudne, a sama ferrata to wisienka na torcie 🙂

 

***

 

Egipt, Góra św. Katarzyny, Góra Synaj

12-19 luty

Kolejny szczyt do korony tym razem Afryki mamy za sobą, dzięki WizzAirowi udało się dość tanio dolecieć do Sharm  El-Sheikh z którego dość szybko uciekliśmy, aby główną bazę zorganizować sobie  w miejscowości Saint Katherine, skąd udało się zdobyć najwyższy szczyt Egiptu Górę św. Katarzyny, a tak przy okazji jeszcze Górę Synaj. Jak zwykle pustynne góry nie zawiodły. Desert Dream v3.0 uznajemy za bardzo udany.

 

***

 

Hiszpania, Teneryfa

15-19 stycznia

Zaplanowaliśmy zdobycie wulkanu Pico del Teide i przejście szlakiem Las Ventanas de Güimar. Pierwsza część się nie udała z racji załamania pogody. Minusem jest to, iż aby zdobyć szczyt trzeba mieć pozwolenie, które owszem jest darmowe, ale załatwiać go trzeba 2-3 miesiące do przodu. Nasze już było nieważne więc zrobiliśmy w zamian Paisaje Lunar czyli “księżycowy krajobraz”. Tak czy siak clue naszego wypadu były Las Ventanas de Güimar, które wymiatały. Trasa oficjalnie jest zamknięta, ale przejść się da, a wrażenia są niepowtarzalne (latarka konieczna).

 

***

 

Niemcy, Dortmund

8 stycznia

Bilet był raptem za 38 zł, tam i powrót w sam raz na jednodniówkę w Dortmundzie 🙂 Pogoda średnia, ale co się spodziewać w styczniu. Za to zabawy było multum, naszym głównym celem był stadion Borussi Dortmund i nie zawiedliśmy się. Stadion jest świetny, a w knajpce podają nawet kawę z naniesionym logiem klubowym na piance 🙂

 

***